Długo, o wiele za długo trwała cisza ludzi z Podłęskiej nad postępującym zagrabywaniem osiedlowych terenów. Ta bierność i cisza była świadectwem ignorancji a ignorancja okazała się być zgodą na zło. I stało się.
Galopem przehandlowany został ciąg kilkudziesięciu miejsc parkingowych. Dalej, chwilę temu został ostentacyjnie wypchany z deweloperskiej działki budowy na osiedlowy teren rząd kontenerowych śmietników miejskich i ustawiony w poprzek byłej już drogi. Toż to nic innego, jak zapowiedź ostatecznego rozprawienia się z ponad 20-letnim /choć nijak nieudokumentowanym!/ przejazdem ludzi z Podłęskiej do ulicy Aleksandry. Również tymczasowe przejście przez krzaki zostało ostatnio odebrane i zakratowane a ludzie z Podłęskiej przegnani – który to już raz – do przechodzenia na przełaj przez prywatne parkingi. Co za upadek!
Pogratulować tak czujnego i zorganizowanego społeczeństwa obywatelskiego broniącego interesu ogólnego. Czy ono w ogóle jest, przykład Podłęskiej dowodzi, że nie istnieje, to abstrakcyjna fikcja. Powszechnie egzystuje potulna, niezorganizowana masa pojedynczych ludzi. Górują nad nią elitarne i egoistyczne w osiąganiu swoich celów grupy interesu, jak deweloperzy działający tylko dla zysku oraz instytucje i urzędy niezdolne stać na straży obywatelskich praw.
W takiej rzeczywistości pojedyncze próby obrony praw właścicieli mieszkań osiedla Podłęskiego są symboliczne i niestety kończą się na medialnym nagłaśnianiu problemów. Nie wspierają ich właściciele, więcej, nie uznają a wręcz zwalczają je urzędy /patrz: wielokrotne odrzucanie przez urząd prezydencki M. Krakowa skarg i petycji w sprawie osiedla z Podłęskiej budowanego na uwłaszczonych przez prywatne spółki byłych terenach skarbu państwa./
W ostateczności walka o ogólny interes społeczny i poszanowanie praw obywatelskich do zrównoważonego urządzania przestrzeni miejskich w Krakowie pozostaje manifestacją bezradnego protestu moralnego.
opubl. 13 listopada 2020