Beztroska nie popłaca.
Zasiedzeni od 20 lat na parkingach obudzili się z ręką w nocniku, bo Prombud dawny zarządca nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem zamachnął się na dziesiątki miejsc parkingowych, które sprzątnie, /czyli sprzeda za grube pieniądze/ ludziom sprzed nosa, dosłownie sprzed okien i drzwi ich mieszkań. Jak to tak, po raz kolejny dać się wystrychnąć na dudka? Można się oburzać, obruszać, obrażać, niedowierzać, rzucać przekleństwa, obarczać winą, ale kogo? Jakie wyjście z tej szopki? Żadne! Brak wyjścia!
Od początku były złe prognozy.
Już samo nazwanie zabetonowanego osiedla Podłęskiego Zielonym Wzgórzem było kłamliwe i obłudne, dowodem wielkiej hipokryzji dewelopera, jego bezwzględnej chciwości, barbarzyńskiego stosunku do budowania i organizowania przestrzeni życiowej dla ludzi. Nie było tu krzty zasad etyki biznesowej. Spółki Prombudu uwłaszczyły się na gruntach skarbu państwa i wzbogaciły na obcym kapitale, na przedpłatach ludzkich, nie budowały za swoje. Długie lata umacniały swoje zaściankowe imperium i nie zanosi się, że rychło odpuszczą interesy na Podłęskiej.
Na larum trochę późno.
Podobno „chcącemu nie dzieje się krzywda” /jeśli dobrowolnie naraża się na szkodę/ A było tak, ludzie chcieli mieć 20 lat święty spokój, no to mieli, nie zaglądali do planów, do map, do decyzji, nie chodzili koło swoich spraw, nie tuptali w urzędy, nie domagali się, nie zabiegali, nie negocjowali, bo to wszystko nudziarstwo, nie myśleli co będzie potem i stało się teraz. Ludzie czują się wykiwani.
Nic za darmo. Umowy są podstawą.
Choć to już było po wielokroć, przypomnę: „korzystasz z cudzego licz się z odebraniem tego” Nikt nic nie dostaje za darmo na tym świecie, wyjątkiem mogą być rodzice dla dziecka, jeżeli są dobrzy i mają z czego dać. Reszta stosunków międzyludzkich jest przedmiotem handlu. Warunki stawiane przez Prombud są niegodziwe, to fakt, ale było 20 lat na dogadywanie się. Na dodatek przy zmianie zarządcy postawiono na ostrą konfrontację, przeważył pogląd „im gorzej tym lepiej”. Skutki są widoczne. A przecież nie takie „rozwody” dało się polubownie przeprowadzać.
To jest historia o nas wszystkich.
Może zasługujemy na zło które nas spotyka. Czy jesteśmy dobrzy dla siebie. Za nic mamy swoich sąsiadów, wyrywamy im ławki sprzed domu, głośno wyrażamy uczucia znienawidzenia osiedla /właśnie za brak miejsca do zaparkowania/, publicznie grozimy sąsiadowi prawnymi konsekwencjami zawiadamiając o tym właścicieli wspólnoty i zachęcając ich do przyłączania się, albo wręcz wszczynamy sprawę sądową przeciw własnej wspólnocie. Wspólnota nie jest iluzorycznym bytem, lecz rzeczywistym związkiem ludzi z prawem każdego do działania w nim. Niech sobie każdy w swoim sumieniu rozważy, czy i jaką rolę obrał sobie we wspólnocie. https://wspolnotypodleska.pl/do-czego-to-doszlo-sady-wkraczaja-do-wspolnot-mieszkaniowych-podleskiej/