Podobno, myślenie nie kosztuje i wyobraźnię też dostaliśmy za darmo. Okazuje się, że w praktyce nie korzystamy z tych dobrodziejstw. Ustanowiona tzw.”strefa zamieszkania” z wyznaczonymi miejscami postoju samochodów pozostaje na papierze. Zamiast drzew, na „osiedlu zielone wzgórze” rośnie las znaków parkingowych . Zarządca stara się ustawiać mieszkańców i ich samochody malując pasy zakazu ruchu, zwiększając ilość znaków. Wkopuje coraz to nowe słupy: tu początek parkowania a tam koniec, w zupełnie niepotrzebnych miejscach, to przykłady:

A strzeżone i zamknięte osiedle zielone wzgórze, to bzdura. Przy wjeździe do osiedla z dwóch ulic i jednym szlabanie nic nie zatrzyma ilości i dowolnego ruchu samochodów. Zastosowane połowiczne rozwiązania z założenia od początku są kompletnie nieskuteczne. Albo zamknąć wjazd i wyjazd, albo odpuścić pozorowane działania niby dyscyplinujące ruch i parkowanie pojazdów.
Tylko kto odpowie na pytanie: dlaczego stali mieszkańcy osiedla mają opłacać całoroczne w tym zimowe /!/ utrzymanie terenu, strażników, monitoring, nieuprawnionym, okazjonalnym, obcym parkowanym i przechowywanym tu pojazdom! Wszak to zarządca notarialnie przyjął na siebie obowiązek zabezpieczania interesów właścicieli wspólnot